Rozdział 35
Simon z Isabelle byli już pod domem Amatis. Gdy
chłopak zamierzał zapukać został powstrzymany. Isabelle wskazała na okno i
dostrzegli George Verlac’a na kanapie, a naprzeciwko niego stała Jocelyn i
Luke. Simon użył swojego wampirzego ucha i wsłuchiwał się w rozmowę.
- Dlaczego to zrobiłeś George? – spytał
rozgniewany Luke – Teraz jak to wszystko powiedziałeś w Sali anioła.. Wiesz co
nocni będą mówili o Jocelyn..
Atmosfera w pokoju była napięta. Jocelyn miała
minę zranionego psa, ale dalej była pewna swojej decyzji. Nie może ryzykować
życia Clary. Sebastian jest zdolny skrzywdzić każdego.
- I tak to zrobię. – powiedziała – Chce
zaryzykować.
Obaj mężczyźni spojrzeli się na siebie, a potem
na kobietę. Po raz pierwszy odezwała się w tej dyskusji. Wstała i spojrzała na
nich. Po czym powiedziała:
- Mój syn chce spotkania z matką to go
dostanie. – powiedziała stanowczo – Nikt mnie nie zniechęci do niego. Muszę
wiedzieć po co chce spotkania, ale chce wiedzieć…. Chce wiedzieć co z Clary.
George wstał i podszedł do niej.
- Są inne możliwości, żeby się dowiedzieć co z
Clary. – odezwał się – Nie ryzykuj tak, Jocelyn.
Kobieta popatrzała na niego, obróciła się i
chciała odejść, lecz drogę zastąpił jej Luke. Widziała w jego oczach troskę,
ale jednak złość również. Nie był zadowolony z jej decyzji, ale rozumiał ją.
Martwił się o Clary tak samo jak ona. Przez dłuższy czas traktował ją jak
własną córkę i znaczyła bardzo wiele dla niego.
- Pójdę z tobą. – powiedział.
Nie mogła na to pozwolić. Sebastian dał
informację. Mam być sama i tak też się zjawię.
- Nie. – powiedziałam – Chce mnie zobaczyć
sama, a nie z tobą.
Popchnęła go lekko i zaczęła się kierować w
stronę schodów.
- Idę się położyć. – powiedziała.
Nie zwracają na nich uwagi udała się do
sypialni Clary.
Simon spojrzał na Isabelle i gestem pokazał,
aby się wycofali. Opowiedział wszystko czego się dowiedział.
- Musimy coś zrobić. – mówiła.
Powtórzyła to z dziesiąty raz po tym jak
dowiedziała się wszystkiego. Chodziła od jednej ściany do drugiej obracając w
rękach nożykiem. Simon przez ten czas siedział na ziemi, oparty plecami o
budynek sklepu z bronią. Znajdowali się w zaułku, aby żaden ich nie zauważył.
- Mam pomysł! – krzyknęła.
Simon podniósł wzrok na dziewczynę.
- Tylko nie to. – mruknął.
- Co? – spytała zdziwiona.
- Twoje plany są samobójcze. – podsumował
chłopak.
***
Gdy Jocelyn znalazła się w pokoju Clary,
położyła się na łóżku i zaczęła szlochać. Słyszała dalej się kłócących mężczyzn
na dole, ale nie przejmowała się nimi. Myślała cały czas o swojej córce, która
przebywała w sidłach złego człowieka. Nie wie kiedy zasnęła, ale stało się to
szybko i nagle. Czuła się jak we śnie i wiedziała, że w nim jest, ale coś jej
mówiło, że to nie jest zwykły sen. Znajdowała się dalej w pokoju Clary.
Rozglądała się. Koło łóżka widziała strój bojowy córki, którego wcześniej tam
nie było. Spojrzała na ścianę i słowa utkwiły jej w gardle. Na ścianie śnił
napis napisany krwią „ ona jest martwa”.
Chciała krzyczeć, lecz nie potrafiła. Znowu spojrzała na miejsce, gdzie
wcześniej znajdował się strój bojowy, ale zamiast jego leżał strój pogrzebowy.
Dotknęła go i po chwili usłyszała kogoś za sobą. Odwróciła się i zobaczyła go.
Sebastian stał przed nią i ja obserwował.
- Witaj matko. – powiedział, gdy spojrzała mu w
oczy.
Zobaczyła w nim swojego Jonathana. Swoje
dziecko, ale diabeł dalej w nim był. Przeważał w dużej mierze. Zrobiła krok w
jego stronę i się zatrzymała. Nie chciała bliżej podchodzić.
- Ja śnię? –spytała , a potem znowu zerknęła na
napis na ścianie. – To ty wymyślasz mi sen, prawda?
Uśmiechnął się.
- Bystra. – skwitował – Mamy omówić nasze
spotkanie, prawda?
Teraz wiedziała, dlaczego ją nawiedza.
- Tak. – powiedziała- Chce się spotkać. Gdzie i
kiedy?
Spojrzał na nią i się lekko uśmiechnął. Wstał i
podszedł do niej powolnym krokiem. Widział namiecie w jej oczach, ramionach,
ustach.. całym ciele. Bała się go i bardzo mu się to podobało. Gdy stali
idealnie naprzeciw siebie, schylił się tak, aby jego usta były na poziomie jej
ucha.
- Jutro wieczorem w klubie „kieł” w strefie dla
vipów. – powiedział powoli.
- Nie wpuszczą mnie. – mruknęła.
- Wpuszczą, a ja się o to postaram. – odsunął
się od niej i przypomniał- Nie zapomnij leku dla Jace’a.
Jocelyn przypomniała sobie teraz. Nie mają
leku. Brat Zachariasz jeszcze nic nie ma.
- Nie ma jeszcze leku..- powiedziała – Nie
dadzą rady na jutro.
- Jak się postarają to dają – spojrzał na nią z
ukosa – Albo chłopak zginie.
I cały sen zmienił się w czarny obraz. Obudziła
się w ciemnym pokoju, ciężko dysząc. Spojrzała najpierw na ściany, lecz nic tam
nie było, a potem na miejsce, gdzie stał Sebastian. Wstała i zeszła na dół
najciszej jak umiała. Luke spał na kanapie. Wślizgnęła się do pokoju i ubrała
strój bojowy. Otworzyła okno i wyszła przez nie, tak aby nie budzić męża. Przez
całą drogę szła ze spuszczoną głową dopóki nie doszła do miejsca, gdzie
przebywają cisi bracia. Weszła i poszła do pokoju Zachariasza. Zapukała i po
chwili jej otworzył. Nie zdziwił się jej widokiem. Potworzył szerzej drzwi na
znak, aby weszła do środka.
- Potrzebuję lekarstwa dla Jace’a.
Brat Zachariasz spojrzał na mnie.
- Sebastian się odzywał. – domyślił się – kiedy
się spotykacie.
- Jutro wieczorem. – oznajmiłam – Muszę mieć lekarstwo
albo on zginie.
Cichy brat bez słowa otworzył pudełko i
wyciągnął małą buteleczkę.
- Trzeba mu to podać. – powiedział – Powinno
pomóc, ale jeśli nie.. To przekaż Sebastianowi, że będę musiał go zobaczyć. I
wtedy mogę nawet iść z nim.
***
Obudziłam się i pierwsze co poszła to do
łazienki na zimny prysznic. Po kąpieli, ubrałam się w swobodny strój. Na razie strój
bojowy pozostaję koło szafy w koszyku z bronią. Wyszłam na korytarz i zaczęłam
się kierować w stronę Jace’a. Gdy byłam na miejscu zauważyłam jakąś postać
schylającą. Na początku myślałam, że to Sebastian, ale jak wstał zauważyłam, że
to jeden z mrocznym. Po chwili zaczęło ich przybywać, a na czele tej armii
stała Amatis. Zauważyła mnie i się lekko uśmiechnęła. Nie był to uśmiech jaki
pamiętam na tej twarzy. Był pełen arogancji, zła i brutalności. Poczułam dłonie
na moich ramionach i jak się odwróciłam zobaczyłam Sebastiana.
- Witaj siostrzyczko. – powiedział – Wcześnie
wstałaś.
Zerknęłam znowu za siebie i patrzyłam na
mrocznym. Amatis wydawała im jakieś rozkazy, ale nie potrafiłam usłyszeć jakie.
W takich sytuacjach jest potrzebny Simon.
- Wezwałem ich, ponieważ znajdą się w lochach.
– powiedział.
- Dlaczego? – spytałam.
Spojrzał na mnie, a potem na nich.
- Bo są źli. – podsumował – Chce ich uwięzić i
znaleźć sposób na odwrócenie szkód jakie zrobiłem. – spojrzałam na niego
zdziwiona.
Taki był prawdziwy Sebastian.. Jonathan.. Mój
brat. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- To dzięki ciebie, Clary. – mówił dalej –
Dziękuję ci.
Uśmiechnęłam się znowu na znak, że rozumiem.
Spojrzałam ostatni raz na armię i na drzwi, które prowadzą do chłopca, którego
kocham.
-Co z Jace’em? – zapytałam.
- Wszystko dobrze, ale dalej jest nieprzytomny.
– podsumował – Ale pracuję nad tym i możliwe, że dziś z nim porozmawiasz.
Cudoooo <3
OdpowiedzUsuńKocham. Proszę niech Sebuś będzie dobry !! :D <3
Czekam na nastepny :)
Ps. Zapraszam was do mnie http://opowiada-nia.blogspot.com/
PPS. Pierwsza !!! :D
Świetnie piszesz ! ZazdrOoo ♥
OdpowiedzUsuńA ja proszę niech Sebek bd zły ♥
On jest stworzony do zła . . . w roli złego jest lepszy niż w roli dobrego :*
I zapraszam również na mojego bloga (też o darach anioła) :
http://nephilim-morgenstern.blogspot.com
cUdOWne <3 :* pisz , pisz , bo nie mogę się doczekać xd Sebuś ma być zły , hmm jak by to powiedzieć wtedy jest bardziej sexy , awww ...
OdpowiedzUsuńZgadza się :) Sebek jest bardziej sexi jak jest po stronie zła . . . ♥ <3 :*
Usuń