Rozdział 34
Sebastian oprowadzał mnie po mieszkaniu i
równocześnie opowiadał o nim. Wiem, że dostał go od czarodzieja, który służy mu.
Nie jest to ojciec Jace’a, ale wkrótce go poznam. Dom jest naprawdę olbrzymi.
Pokój Sebastiana znajduję się obok mojego oraz pusty obok Sebastiana.
- To miało być dla Jace’a. – powiedział.
Przytaknęłam tylko głową i podążyłam dalej.
Długi korytarz ciągnął się bardzo długo, a zamieszczone obrazy wywoływały
strach. Każdy przestawiał demony, upadłe anioły i klęskę Nephilim. Nie podobało
mi się to i mam nadzieję, że mój brat w to nie wierzy. Gdy wyszliśmy z
korytarza przez łuk zobaczyłam wielką salę. Była niemal takiej samej wielkości
jak sala anioła w Gardzie! Salon był wyśmienity. Wszystko w nim było. Książki,
telewizor, bilard, rzutnik i gry. Simon byłby tu jak w niebie. Drzwi na lewo
prowadziły do kuchni, a na prawo do siłowni. Nie do końca była do zwykła siłownia.
Uznałabym bardziej jako pokój przygotowujący na wojnę! Znajdował się tam worek
treningowy z rękawicami, bieżnia, i atlas do ćwiczeń, ale również plansza, w
którą celuje się nożami, miecze położone w roku ściany i mały ring do walki z
kimś.
- Ćwiczysz tutaj? Zapytałam.
Uśmiechnął się do mnie.
- Czasem. – powiedział – Zazwyczaj byłem tu
jako trener.
Trener? Kogo on mógł trenować? Spojrzałam na ze
zdziwieniem, ale ciekawością.
- Trenowałem tu mrocznym, Clary. – powiedział
tak jakby czytał mi w myślach.
Otwarłam buzie i od razu je zamknęłam. Już wiem
jak to było. Sebastian trenował ich tutaj, a jak byli gotowi wysyłał na wojnę z
nami. Mroczni dlatego wiedzieli jakie ruchy robimy, jak mają walczyć by wygrać
i jak nas pokonać. Sebastian im wszystko pokazał. Nie mieliśmy szans.
-Czas przeszły. – zauważyłam – Nie trenujesz
ich już, prawda?
Popatrzył na nią, a potem na sale.
- Już nie. – powiedział.
Na dźwięk tych słów rozluźniłam się i
przytuliłam go.
- Czy to może być prawda? – wyszeptałam w jego
pierś – Czy to może być prawda, że mój braciszek wrócił?
Sebastian objął mnie jeszcze bardziej i
wyczułam, że uśmiechnął się.
***
Wszyscy zbierali się w Sali anioła za wezwaniem
konsula. Jocelyn wraz z Luke’em zostali poproszeni, aby usiedli obok Konsula.
Bez słów wykonali polecenie. Alec został w skrzydle medycznym, ponieważ jego
stan się nie poprawiał. Czuł ogromny ból w okolicy znaku parabatai. Ostatni do
Sali wszedł brat Zachariasz. Konsul przywitał wszystkim i opowiedział, dlaczego
się zebraliśmy. Pokazał w powietrzu zgiętą kartkę papieru, a potem rozłożył ją,
ostatni raz spojrzała na Jocelyn i zaczął czytać:
„Chciałbym przekazać wam informację, które z pewnością już
wiecie. Mam swoją siostrzyczkę oraz Jace’a. Clary nic nie jest, ale Jace… Z
pewnością wiecie to po stanie Alec’a – jego parabatai. Jeśli chcecie go żywego
to możecie przekazać mi lek przez matkę. Otóż to.. Chce spotkania z matką, albo
zobaczycie więcej demonów takich jak Requen, a nawet gorsze. Przekażę
informację bezpośrednio do Jocelyn na temat spotkania. Ma się pojawić sama.
Żadne Nephilim, wampiry czy wilkołaki. Sama.
J.C.M
Sebastian”
- Tak brzmi list od Sebastiana. – powiedział –
Ale jego prośba jest dziwna.
Jocelyn myślała tylko o Clary. Co jej zrobi,
jeżeli się z nim nie spotka. Będzie chciał ukarać jeżeli się nie zjawię, a ma
coś co zaboli ją najbardziej. Nie mogła myśleć o niczym innym teraz. Luke
widząc minę żony chwycił i uściskał jej dłoń. Odezwał się George Verlac:
- Powinniśmy dopuścić do ich spotkania. –
oznajmił – Jeżeli tego nie zrobimy nie skończy się na demonach, ale krwawej
wojnie. Przypominam wam, że to niebyle kto. To Sebastian. I co może zrobić
Jocelyn? Nienawidzi jej, ale jej nie zabije ze względu na Clary.
W dyskusję wplątał się oburzony Luke. Wstał i
podszedł bliżej do Inkwizytora.
- Chyba oszalałeś? Nie wiesz co może zrobić
Sebastian! – krzyknął – A Clary nie ma tu nic to rzeczy.. Czemu niby miałby nie
zabijać Jocelyn skoro jej nienawidzi dla Clary?
- Ponieważ Clary jest mu potrzebna. – odezwała
się Jocelyn – potrzebuje jej mocy. Nie chce być samotny. – ciągła dalej – A
ja.. spotkam się z nim Konsulu. Chce wiedzieć co ma mi do powiedzenia.
***
Simon obudził się i poczuł wkłucia na ręce.
Miał wbitą kroplówkę i podawaną krew dożylnie. Dalej byłby zmęczony po ciężkiej
walce. Obrócił się i zobaczył obok na łóżku Alec’a nieprzytomnego, a jego rękę
trzymał Magnus. Czarodziej mówił mu albo raczej opowiadał jakąś historię z jego
życia. W oddali usłyszał brata Zachariasza, który dostał zezwolenie na wzięcie
próbek od parabatai Jace’a. Czyli coś musi być nie tak. Gdy się bardziej
wsłuchał to usłyszał rozmowę Konsula z Inkwizytorem.
- Chcesz wysłać ich na pewno? – zapytał
Inkwizytor – Nie chce żeby stało się coś Jocelyn. Nie wiem czy dobrze zrobiłem.
- Bardzo dobrze George. Rób tak jak według
naszego planu. – Powiedział stanowczo – Ona ci ufa. Jak powiesz, że jest okej
to tak będzie. Uwierzy ci.
- Sebastian jest niezrównoważony. – stwierdził
– Nienawidzi jej i może ją zabić.
- A kto będzie się tym przejmował? – uznał –
Lepszy jeden martwy nocny łowca niż większość nas. Nie wiadomo czy ją zabije, a
nawet jeśli to zginie tylko jeden.
Resztę nie dosłyszał, ponieważ Isabelle
chwyciła jego dłoń i lekko zaczęła nim postrząsać, wołając jego imię. Był
przestraszony tym co usłyszał, a dziewczyna od razu zorientowała się, że coś
się stało. Rozejrzała się czy ktoś jest koło nich, aby się spytać Simona co się
dowiedział, ale nie mogła. Koło Alec’a była za dużo osób.
- Jak skończy się kroplówka to powinieneś stąd
wyjść i wtedy mi powiesz. – oznajmiła.
Simon przytaknął i znowu zaczął wpatrywać się w
kroplówkę z krwią. Widok krwi przepływającej przez rurkę bardzo brzydził go,
ale jednocześnie podniecał. Szybko rozwiał te myśli i spytał się Isabelle:
- Skąd mieli krew? – zapytał zaciekawiony.
- Oddałam ją dla ciebie. – powiedziała patrząc
na niego.
- Izzy..
Pocałowała go i wyszeptała do ucha, że
kroplówka się skończyła. Po chwili przyszła pielęgniarka i odpięła Simona spod
wszystkich igieł oraz aparatów. Wzięła go za rękę i pociągnęła w miejsce, gdzie
nie ma ludzi. Szedł wolniej niż zazwyczaj z powodu dalszego osłabienia. Gdy
Simon opowiedział dziewczynie rozmowę jaką usłyszał, zdziwiła się.
- Boże.. – krzyknęła – Wiedziałam, że to nie
może być takie proste!
- Co? – zdziwił się Simon.
- Podjęli decyzję w dosłownie pięć minut. –
mówiła dalej – Oni ją wysyłają na śmierć!
- Chodźmy do Luke i Jocelyn – powiedział Simon
i pociągnął ją w stronę domu Amatis.
Super, ale czemu takie krótkie ??? :( Ja chce więcej !!! Sebsatian <3
OdpowiedzUsuńCudowne.
ps. Zapraszam
Pps. Pierwsza :D Zawsze chciałam :D
Super! Ciekawe po co Sebastian chce się spotkać z Joselyn... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńEva