Rozdział 32
Stałam oszołomiona całym zdarzeniem z
Sebastianem. Jakim cudem przeżył przepicie miecza? Czy mówił prawdę, że jest
nieśmiertelny? Przecież to niemożliwe! Usłyszałam jęk bólu Jace’a, gdy próbował
wstać. Podbiegłam do niego i położyłam rękę na jego klacie, na znak, aby się
nie podnosił. Walka dalej trwała, ale mroczni omijali naszą dwójkę. Wyciągnęłam
stelle Jace’a i zaczęłam rysować na nim runę uzdrawiająca. Gdy zakończyłam,
ziemia pod nami zaczęła się trząść. Nie wiedziałam co się dzieje. Odwróciłam
się i zauważyłam, że każdy stoi wmurowany w ziemię. Nikt się nie porusza, nawet
nocni łowcy. Po chwili na środku przestrzeni pojawia się czarny portal.
Wychodzi z niego Królowa Jasnego Dworu oraz kilku mrocznych. Dostrzegłam
znajomą twarz u boku królowej. Amatis! Miała w ręku piekielny kielich. Ostatni
przez portal przeszedł brat. Zerknęłam na Jace, lecz on stracił świadomość
gdzie jest. Nie mogłam liczyć na niego tylko na siebie. Teraz zaczął się
horror. Sebastian zagwizdał, a mroczni rzucili się na nocnych łowców. Byli
silniejszy więc z łatwością wybili im miecze i rzucili na kolana. Stanęli za
nimi i przytrzymywali ich. Wiedziałam co zaraz się wydarzy. Mój brat powiększy
armię, a ja nie mogę stać, patrzeć na to i nic nie robić. Wzięłam miecz
Morgensternów i zaczęłam kierować się w ich stronę. Wszyscy byli wpatrzeni we
mnie. U nocnych łowców widziałam podziw, szok, wręcz prośbę ucieczki albo krzyk
pomocy. Sebastian wyszedł mi naprzeciw ze szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jak tam Jace? – spytał i zerknął na niego –
Wygląda tragicznie więc powinnaś być przy nim siostrzyczko.
Chciał mnie sprowokować. Przyśpieszyłam kroku.
Gdy znajdowałam się przy bracie z ogromna szybkością zrobiłam unik i miecz wbił
się w brzuch Królowej Jasnego dworu. W całej cytadeli rozbrzmiewał krzyk
królowej. Sebastian odepchnął mnie od zranionej. Patrzałam na ze złością. Wydał
rozkaz jednemu mrocznemu i przetransportowanie królowej do bezpiecznego
miejsca. Odwrócił się i wyraz jego twarzy mnie zdziwił. Myślałam, że będzie
zły, rozgniewany na mnie, ale on śmiał się. Na jego twarzy panowała radość.
- Masz czarne serce, siostrzyczko. – powiedział
– Tak, jak ja.
- Masz czarne serce córko Valentine’a? tak? –
spytałam.
Pamiętałam jak powiedział te słowa, gdy
spędziłam czas z nim. Nie wierzyłam mu wtedy, ale teraz… zabiłam w dobrej
mierze. Nie mogłam nic innego zrobić. Należało jej się. Zdradziła Clave!
Zdradziła nas! Wycelowałam miecz w brata.
- Wypuść ich!- rozkazałam ostro.
- Jestem silniejszy od ciebie. – rozejrzał się
– Od każdego tutaj razem wziętych.- wskazał na Jace’a- twojego kochasia
rozwaliłem jednym ciosem.
Gdy wspomniał o Jace’a poczuła lekki smutek.
Powinnam być z nim teraz, ale nie mogę zostawić innych na śmierć. Opuściłam
miecz, co zdziwiło to mojego brata. Opadłam na kolana.
- Zrobię wszystko, ale ich wypuść –
wyszeptałam.
Wyczułam uśmiech Sebastiana na te słowa. Nie
musiałam patrzeć na niego, aby wiedzieć, że taki miał plan. Chciał mnie zmusić.
- Wrócisz ze mną? Będziesz posłuszna mi? –
zapytał z wyższością. – Zostawisz wszystkich w tyle? Jocelyn? Luke’a? Tego
twojego wampira? Lightwood’ów? Zostaniesz królową i staniesz u mego boku.
Będziesz ze mną? – kontynuował.
Podczas gdy Sebastian wyliczał rzeczy, który
mam zrobić i których mam się wyrzec, wyciągnęłam stelle z tylnej kieszeni i
zaczęłam rysować runę, którą widziałam w głowie. Nie wiem do czego służyła, ale
wiem że pomoże nam się stąd wydostać.
***
Jocelyn przybyła z Luke’iem do Gardu. Konsul i
Inkwizytor dyskutowali, a obok nich stał mężczyzna z Maryse. Gdy podeszli
bliżej zorientowali się, że to czarodziej. Maryse zauważyła ich i spojrzała
smutno na Jocelyn.
- Przykro mi. – wyszeptała.
Jocelyn nie wiedziała co się dzieję. Podeszła
najbliżej ich i zerknęła na kałużę przy której są zebrani. Znajdował się w niej
obraz cytadeli. Widziała Clary klęczącą przed Sebastianem, Jace’a nie
poruszającego się nie opodal oraz złapanych w sidła nocnych łowców. Gdy Luke
dostrzegł Amatis cały się spiął.
- O mój Boże! – krzyknęła Jocelyn – Pozwólcie
mi tam iść! Dajcie mi iść do Clary!
W tym momencie na miejsce dotarli dzieci
Lightwood’ów. Alec Opierał się na ramieniu siostry. Ich ojciec przerwał rozmowę
z konsulem i Wybiegł im naprzeciw. Isabelle przekazała brata ojcu, a Alec
krzyknął z bólu. Po chwili na miejscu pojawili się sfora Luke’a, czarodzieje w
tym Magnus Bane oraz niektórzy przedstawiciele wampirów. Raphael wyszedł
naprzeciw.
- Następny atak. – powiedział.
Konsul zrobił zdziwiona minę.
- Co? Gdzie?
Raphael podszedł do niego.
- Hotel Dumort. – skwitował – zaatakowali nas.
Wszyscy zgromadzeni byli przestraszeni.
Likantropy zaczęli szeptać pomiędzy sobą. Isabelle zbliżyła się do Simona i
wtuliła się w jego ramię. Jocelyn dalej płakała nad kałużą. Po chwili wydarzyło
się coś dziwnego. Zamiast obrazu z kałuży wydobył się promień światła i
wystrzelił do góry. Logan zawył w bólu i został odrzucony.
***
Otworzyłam oczy, wstałam z kamiennej posadzki i
zaczęłam się rozglądać za Jace’em. Dostrzegłam go nieopodal mnie, lezącego i
nieporuszającego się. Ruszyłam do niego biegiem, ale poczułam znajomą dłoń na
ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam brata, który został zraniony. Chciałam go
odepchnąć, lecz on wyprzedził mnie i podszedł do Jace’a. Wyciągnął stelle i
zaczął rysować jakąś runę.
- Co ty wyprawiasz!? – krzyknęłam zbliżając się
do nich.
Wtedy zauważyłam. Pomógł mu. Narysował Iratze. Zerknęłam
znowu na brata i dostrzegłam płomienie pod jego skórą. Nie wiem co zrobiłam..
Nie pamiętam, ale wszystko się zmieniło. Rozejrzałam się po całym
pomieszczeniu. Kamienie spadały z góry, a na niektórych widać ślady piorunów.
Nocni łowcy wydostają się z cytadeli przez portal, który został stworzony, ale
nie przez ze mnie. Nigdzie nie było mrocznych, piekielnego kielicha czy fearie.
Został tylko Sebastian, ja i Jace’a. Upadłam na kolana, a moje oddechy zaczęły
być coraz bardziej głębsze.
- Idziesz ze mną czy z nimi? – zapytał spokojnie
Sebastian.
Daje mi wybór. Coś musi być nie tak, ponieważ
on taki nie jest. Nie daje wyborów, tylko bierze wszystko czego chce kosztem
innym.. przemocą i siłą.
- Ja… - nie potrafiłam nic wykrztusić. Jeżeli pójdę
ze Sebastianem to mam szanse zniszczyć go od wewnątrz, ale mogę przez to zginąć.
Podniosłam się i brat złapał mnie, gdy się potknęłam. Spojrzałam na niego. Nie
miał już czarnych oczu. Nie całe. Były przebłyski zielonego. Zerknęłam na Jace’a
i zaczęłam rozważać propozycję brata.
Sebastian dostrzegł moje zainteresowanie,
zastanawianie i wahanie z powodu chłopaka, którego darzę wielkim uczuciem.
- Jeśli chodzi o niego to weź go ze sobą. –
spojrzałam na niego – Kochasz go i potrzebujesz. – otwarłam usta ze zdziwienia –
Musisz podjąć teraz decyzję, Clary. Muszę iść.
Kiwnęłam głową do brata i schyliłam się, aby
podnieś Jace’a. Sebastian się uśmiechnął i wziął go na ręce. Przytuliłam się do
brata i przekroczyłam próg portalu przenoszący nas w zupełnie inny wymiar.
Nie wiedziałam że to się tak potoczy. Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny zwrot akcji <3 Seba może będzie dobry... :D
OdpowiedzUsuńKońcówka totalnie zaskakuje!!
OdpowiedzUsuńBrawo <3
Wow no i wróciła Mia z początku swej twórczości, bardzo mi się podoba, jestem całkowicie za więcej Miji mniej Cassandry, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMam ogromną przyjemność powiadomić Cię że zostałaś nominowana do nagrody Libster Award
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na moim blogu: http://d-a-po-mojemu.blogspot.com/
Super. Kiedy następny ? Żera mnie ciekawość ! Wstaw jak najszybciej. Proszę!!! Czekam już prawie dwa tygodnie !!! Proszę wstaw następny !! :D <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak długo nie dodaję, ale ostatnio poważnie choruję i nie jestem w stanie pisać :/ Postaram się dodać następny jak od razu lepiej się poczuję ;)
UsuńW takim razie życzę ci abyś szybko do zdrowia wróciła, bo naprawdę kocham twój blog <3
UsuńŻyczę zdrówka i weny ! :D <3
Dziękuję bardzo :)
UsuńTwój blog jest świetny! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale sama świetnie wiem jak to jest jak się choruje, człowiek na nic nie ma siły... Wracaj szybko do zdrowia!
OdpowiedzUsuń*Eva
Dziękuję ;)
Usuń